Część 28 (Postrzeganie rzeczywiste)

"Trzeba tworzyć dobro ze zła, bo nie ma nic innego, z czego by można je tworzyć.(Robert Fenn Warren)".


   Kiedy dzisiaj rano wstałem z tapczanu, włączym telewizor, aby być trendy, a to w sprawie wiadomości ogólnych, a to w spawie obowiązującej pogody na "dziś". I jak każdego dnia odczułem dysonans " trawienny", że o perystaltycznym skurczu żołądka nie wspomnę. Nie potrafię znieść bzdurnych raklam leków - które nakazują nawet na spacerach mieć przy sobie koniecznie tabletki przeciw sr..,a to pani Kożuchwska ze sztucznym uśmiechem, coś tam znowu zachwala. Ja ostanio nawet lodówkę boję się otwierać, bo być moze wyskoczy stamtąd ze sztucznie uśmiechniętą szczęką wzmankowana pani.
Ale to, co dzisiaj przeczytałem w Gazecie Polskiej w wersji mobilnj, zamorawało mnie na dobrą godzinę, że w następstwie tego zmuszony byłem dostać czkawki "coby" zaczerpnąć oddechu. Wiele niegodziwości jest w naszej obecnie Najjeśniejszej, ale to co przeczytałem, trąci gwałtem na mentem zdrowgo (poniekąd) społeczeństwa. Otóż poinformowano, iż decyzją rządu (czytaj za zgodzą imć Kaczyńskiego) przeznaczone kolejne 20 milionów złotych na nauki u Ojca Dyra, biznesmena w sukience kościelnej z ostoi betonu moherowego w Torunia.
Uniwersytet Jagielloński nie otrzymał ani jednej złotówki. No cóż, klerowi zawsze potrzebny był ciemnogród, co niżej wykażę.
***
Bardzo trudno mi dzisiaj było, po wysłuchanych tudzież obejrzanych w TV spraw, spraw tak mocno angażujących uwagę i czas - wrócić do wczesno-porannej równowagi w towarzystwe mojej ulubionej kawy.
Ale po kolei - udało mi się jakimś cudem przezwyciężyć tę siłę trzymającą moją samoświadomość tuż przy ziemi i teraz - po trudnej walce z własnym ego - patrzę znowu na świat z dystansu. Jest konieczny, aby nie popaść w błędne irracjonalne koło. Nic to, że rozmazują mi się uczucia i nie widać kształtu spersonalizowanego obrazu. A to i tak jest o wiele sympatyczniejszy sposób mojego postrzegania, niż pozycja klęcząca, czy też z wysokości głupich nakazów, - co zresztą nie leży w mojej naturze, a staje się obecnie normą.
***
Taak....trzeba wznieść się mentalnie wysoko, aby przestać widzieć ludzi, a w tłumie zobaczyć człowieka, przestać dostrzegać zjawiska, dostrzegać ich mechanizmy. Dopiero z tej wysokości widać bezsens miotania się jednostek, z jakich składa się twór zwany Homo Sapiens. Tę zbytnią zapobiegliwość, ten pęd do posiadania i gromadzenia zbytecznych przedmiotów, tę pazerność na wszystko, co jest uznawane za jakąś wartość - choćby miało niczemu nie służyć. Tę próżność i pychę przejawiającą się w dążeniu do władzy i dominacji. To okrucieństwo mordy, głupota wiodąca do wojen, prześladowań i nietolerancji.

Dopiero patrząc obiektywnie (o ile tak można) możemy pokusić się o próbę przeanalizowania i zweryfikowania prawd ogólnie przyjętych i uznawanych za "objawienia". Jak to ujął Jack London: "Niektóre rodzaje prawdy są kłamstwem i te właśnie cieszą się największym uznaniem".
Wtedy należy zastanowić się nad sensem egzystencji jednostki w społeczeństwie, w kontekście kultury, religii, techniki, w której przyszło jej żyć. Dopiero stąd widać wyraźnie drogę, którą przeszedł człowiek w swoim rozwoju, w jego postrzeganiu świata, oraz jego system wierzeń; jego początki i ewolucję, a także jego ciemne strony i bezdroża.
Drogę gęsto usłaną ofiarami tych, którzy mieli odwagę myśleć inaczej, przerastając wiedzą o głowę swych współczesnych, przypłacając to życiem, jako jednostki niebezpieczne burzące porządek przyjętych rzeczy - by po setkach lat zostać docenionymi i stanąć na cokołach pomników.
Czy ktoś wie, jak wysoko należy się wznieść, aby ostrości spojrzenia nie zdołały przysłonić zwykłe przyziemne sprawy, pochylające nam kark ku ziemi i nie pozwalając unieść spojrzenia ku gwiazdom, a myślom szybować hen, ku krańcom poznania?
***
Cóż.. nie łatwo pokonać bezwład myślowy trzymający umysł człowieka w leniwym letargu.
Ale kto się z tym upora, ten na zawsze stanie się wolny i nie sposób go już spętać jakąś "jedynie słuszną mrzonką" czy ciasnym światopoglądem. Jego horyzont postrzegania staje się tak duży, iż nie mieści się w ramach zakreślonych przez "jedynie słuszne i właściwe" ideologie przeznaczone dla mas, jako "myślowy narkotyk" mający służyć określonemu systemowi władzy. Bo dopiero z tej wysokości widać całą historię człowieczeństwa, a nie jej niewielki wycinek, zawsze retuszowane przez kolejną władzę. Każda z nich zamazuje istotę rzeczy omijając potrzeby społeczeństwa, a wtedy widać kłamstwa, obłudę i oportunizm każdej władzy, że nie wspomnę o jej traktowaniu w sposób delikatnie ujmując - merkantylny - obojętnie czy ona świecka czy duchowa.
***
Jeśli nawet nie widać cierpień jednostek - (a był już "historyczny apsztyfikant", który twierdził, że jednostka jest niczym, i wiadomo, czym to się skończyło), to widać cierpienia milionów: prześladowanych za wyznanie, palonych na stosach, mordowanych w niekończących się wojnach religijnych i rzeziach zwanych "krucjatami", podczas unicestwiania starych kultur, zwanych "ewangelizacją" lub odzyskiwaniem ziemi "obiecanej".  Zbrodnie, za które dopiero teraz kaja się i przeprasza ustami papieża Benedykta św. Kościół Katolicki. Papież Jan Paweł II w liście apostolskim Tertio millennio adveniente napisał: "bolesnym zjawiskiem, nad którym synowie Kościoła muszą się pochylić z sercem pełnym skruchy, jest przyzwolenie okazywane zwłaszcza w niektórych stuleciach na stosowanie w obronie prawdy metod nacechowanych nietolerancją, a nawet przemocą".
Dla mnie koncepcja Boga, który zgadza się na morderstwa i tortury (św. Inkwizycja) jest oficjalnie mało realna i nie do przyjęcia, ale gdyby rzeczywiście istniał Bóg zdolny do tak krwawego, bezsensownego okrucieństwa i przyglądałby się temu, z pewnością nie uznałbym go za godnego czci. Ale to oczywiście tylko dowodzi, jak daleko posunęła się moja moralna deprawacja.
Widać też wyraźnie, iż nie ma takiej podłości, której by nie uczynił człowiek człowiekowi w obronie swojej świętości, w obronie swojej wiary. I kiedy tak patrzę na to wszystko, naszklone zachowania ludzi, nieodparcie nasuwa się pytanie - dokąd zdążasz Homo Sapens? Zatrzymaj się w swym bezsensownym pędzie i zastanów się czy wybrałeś właściwą drogę i czy cel, który chcesz osiągnąć wart jest utraty człowieczeństwa. Zastanów się zanim nie będzie za późno".
***
Kiedy tak rozglądam się po świecie i słyszę o niezliczonej ilość dzieci umierających z głodu, bo ich matki nie chciały popełnić grzechu antykoncepcji, przekonane, iż miłosierny Bóg nigdy by im tego nie wybaczył, kiedy widzę jak ludzie celowo wychowywani są w ciemnocie umysłowej i zabobonie, by łatwiej było nimi rządzić, jak indoktrynuje się małe dzieci "prawdami religijnymi", jak uczy się nienawiści do odmiennie myślących, jak buduje się zakłamany system wartości oparty na nietolerancji wszystkiego, co odmienne od "słusznych" poglądów - obawiam się, iż już jest za późno i jedyne, co można zrobić by nie psuć dobrego samopoczucia Homo Sapiens - to oszukiwać go do samego końca i "opiumować" go "zbawiennymi prawdami". Chyba, że on sam zechce się w końcu obudzić - ale to chyba mało prawdopodobne. Bowiem - kiedy przyglądam się zasadom zegizmu jakimi kieruje się dzisiejszy świat, odnoszę wrażenie, iż mam do czynienia z chorymi na schizofrenię. A najgorsze w tym, iż głupota zabrała się za myślenie.
Ot, co...