Część 12

Motto: "Jam jest ten, który jest!" - Nawet jak na boga genialnie

     W obecnym świecie komercji, w erze Homo Oekonomicus bywa, że słyszy się sensacyjne informacje w mediach, iż "Ktoś zrobił Coś" sensownego dla drugiego człowieka i to, co niestety rzadsze - zupełnie bezinteresownie. Być może będzie to policzone tam - w czwartym wymiarze Czasu. Nie mam nie tylko bladego, ale żadnego pojęcia, co tam jest, czy w ogóle JEST, i tak naprawdę nikt tego także nie wie. Być może, dlatego uznaje się zasadę, iż lepiej mieć ze sobą asekurancko, przynajmniej jeden dobry uczynek. Nieważne przy tym, czy świadomie z potrzeby serca, czy z pogranicza bezczelności - wyrachowania. Bo jak napisał Harry Drummond w swej świetnej książce "Największa w świecie rzecz" - "Wszyscy w jakimś momencie zadajemy sobie pytanie, które stawiały wszystkie pokolenia - Co jest najważniejsze w życiu?" Chcielibyśmy jak najlepiej wykorzystać czas, gdyż nikt go za nas nie przeżyje. Dlatego musimy wiedzieć, w którą stronę kierować wysiłki, jaki jest nadrzędny cel, który powinniśmy osiągnąć.".Myślę, ze ma rację. Bowiem, nadrzędnym celem każdej żywej istoty, jeżeli tylko i oczywiście ma wkomponowane w psychikę przez Matkę Naturę myślenie abstrakcyjne, winno być empatyczne widzenie rzeczywistości, a w tym i wszystkiego, co żyje, porusza się, fruwa, pełza, chodzi, a nawet czołga. Niestety, nasza rzeczywistość jest inna, ponieważ to my, dumni Homo sapiens, modelujemy ją w/g co najmniej dziwacznych zasad, niespotykanych nigdzie w przyrodzie. To my, dwunożne istoty nazywające siebie ludźmi (co ma nas "odgradzać" od świata zwierząt), tworzymy problemy, bo przecież one same z siebie się nie tworzą ani też samopowielają. Nie mają racji bytu, kiedy następuje spotkanie empatii z ciepłym widzeniem wszystkiego, co nas otacza. Ludzie. Najpodlejsze ze stworzeń, jakie Matka Natura omyłkowo stworzyła. Tylko ten gatunek potrafi siebie wzajem traktować irracjonalnie, zabijać, kłamać, bywać bezwzględnym dla siebie wzajem. Stąd krwawe wojny, nienawiść, brak tolerancji, podłość, obłuda, bestialstwa, a na hasło - Teoria Queer, reagują kanalizując werbalnie - Apage Satanas. A może być przecież inaczej .Wystarczmy, aby ludzie zrozumieli swój wielki błąd. Zdumiewające - najczęściej najwięksi zbrodniarze są wierzącymi, chodzą do kościoła, chwalą swojego Boga. Uważam, że to podejście czysto merkantylne, bowiem chcą kupić spokój sumienia. I za co? Za te chwile odstania w tłumie podobnych sobie szachrajów i marnych aktorów nudząc się? Przecież większość w tymże czasie wcale nie myśli o tym, który dobrowolnie wszedł na krzyż męki , ale o swoich maleńkich, nic nie znaczących w skali cierpienia Tego Człowieka, codziennych sprawach, o tym, że za chwilę trzeba będzie dać "na ofiarę", bo inaczej bozia się wkurzy. Ale, przecież na Jego Rany - kupić spokój sumienia za marne dwa złote? Czemu nie?!
Z drugiej jednakże strony, za te dwa złote mogę kupić chleb i przeżyć z dziećmi kolejny dzień - a więc dać na tacę i oszukać sumienie i "własnego osobistego" boga, czy też nie zauważać koszyka kościelnego?Tacy są ci katolicy - obłudni, kłamliwi, podli, nieszczerzy, oszukujący tego, w którego wierzą z czystego strachu przed samotnym "Odejściem W Niewiadome". Gdyby katolicy byli uczciwymi w swojej wierze, to jak mi pan bozia obojętny - zostałbym nowoczesnym św. Franciszkiem z Asyżu, który w zestawieniu ze mną, były jak pan Pikuś, etc.
I pomyśleć, że Pierwszy Komunista Świata, dał się ukrzyżować za tych, co tak bezczelnie frymarczą Jego nauką. Uppsss.przepraszam, znowu "wpadłem w ton akademicki", zaczynam być niesympatyczny, przed czym uchowaj mnie panie bozia...jeżeli jesteś.
Nie byłbym jednakże sobą, gdybym na zakończenie kolejnych Dywagacji w tonacji diatryby nie pozostawił czegoś sensownego i pożytecznego, niekoniecznie korespondującego moim tekstem powyższym. Ale nie roszczę sobie bynajmniej prawa do mądrości wszelakiej, szczególnie w wyżej wzmiankowanej materii "dialektycznej".
Tak więc, serdecznie polecam lekturę książki "Ojcowie religii" Waltera Vogla. Książka przedstawia biografie jedenastu wybitnych założycieli religii. Są to przede wszystkim postacie, które dały początek czterem wielkim religiom świata: założyciel judaizmu - Mojżesz, buddyzmu - Budda, chrześcijaństwa - Jezus i islamu - Mahomet. Ponadto autor przedstawił w książce siedem interesujących i kontrowersyjnych osób, będących twórcami niegdyś znaczących religii. Odgrywają dziś role pomniejsze oraz mają mniejszą liczbę wyznawców lub rozpowszechnione są jedynie w pewnych regionach świata. Należą do nich Echnaton, Zaratusztra, Konfucjusz, Lao Tsy, Mani, Guru Nanak i Baha Allah. Oprócz zarysu życia ojców religii, autor przybliża również ich nauczanie, kontekst społeczny, w którym żyli, a także podstawowe elementy doktryny owych jedenastu religii. Szczerze polecam.. Od siebie dodam tylko: Wiara we wszelkie religie i w ich personifikacje Bytów Absolutnych nie jest naturalną. Bowiem, nie ma katolików, muzułmanów czy Żydów. Każdy rodzi się ateistą i dopiero z czasem poprzez indoktrynację wtłaczany jest w systemy religijne, opierające zawsze moralność na fikcyjnej, niewiarygodnej podstawie - prowadzącej niezmiennie do nihilizmu. Naturalne jest jedynie uczucie "religijne" i przeżycie jedności z kosmosem, które wielu nazywa przeżyciem "mistycznym", a jeszcze więcej - tłumaczy błędnie poprzez zupełnie niepotrzebne wierzenia religijne.
Parafrazując Heinricha Heinego powiem tak - "Jakikolwiek Bóg na nikogo się nie gniewa. Przecież to jego powinność. Sam to wymyślił...jeżeli jest..."
Ot, co...
.