Moje rodzinne miasto - to Wieluń. Wieloletni animator kultury. Przez wiele lat byłem marynarzem. Ten okres mojego życia - przygodę z morzem - wspominam ze szczególnym sentymentem.
Piszę opowiadania, felietony, poezję. Przygotowuję do wydania powieść opartą na autentycznym zdarzeniu - "Ja, kloszard", zbiór opowiadań "Dywagacje" oraz trzy tomiki wierszy - " Sklejone Marzenia" ,"Zauroczenia" i "Alienacje". Mieszkam nad morzem w zachodniopomorskim. Sentymentalny i uczuciowy romantyk lubiący nastrojową muzykę Enio Morricone, Paula Mauriata. Kocham nieziemski głos Lisy Gerrard i Helene Segara. Bliski sercu jest mi także blues w wykonaniu Elli Fitzgerald i Louisa Armstronga i to, o czym mówi - o smutku, utraconej miłości, nienawiści, płaczu, tęsknocie i nadziei. Urzeka mnie kolor kobiecych włosów w blasku słońca, zafascynować potrafi gra cieni na szybie.
Potrzeba pisania odezwało się to we mnie nagle i całkiem niespodziewanie. Chociaż, zawsze gdzieś w głębi siebie wiedziałem, że kiedyś będę pisał. Moja Przyjaciółka Ula mieszkająca w Łodzi mawiała, kiedy nachodziły mnie chwile zwątpienia w sens tego co piszę, kiedy uznawałem się za miernotę, że jest to predyspozycja cechująca podobno niezłych pisarzy. Różniąca ich od grafomanów przeciskających się wąziutkim tokiem myślowym, niezdolnym do wzniesienia się na wyżyny wyobraźni i dostrzegania krain wdzianych tylko z wysokości lotu tą wyobraźnią.
Istotnie, jak na rasowego skorpiona przystało, uderzam w znachorów i alternatywistów, cudotwórców, bigotów, interesownych teologów, dulszczyznę, filistrów i zwykłą ponadkonfesyjną i ponadpolityczną głupotę i naiwność.
Wszystko to w obronie zdrowego rozsądku, rozumu i w obronie osobistej wolności.
Umiejętność posługiwania się słowem pisanym taką, jaką mam, wypróbowałem jeszcze w Liceum Ogólnokształcącym. Później popróbowałem sił w pisaniu scenariuszy do różnorakich imprez kulturalnych w szkole wojskowej oraz jako pracownik, a później dyrektor dużego Ośrodka Kultury. Jeszcze później zacząłem pisać, trochę z nudów, w czasie ciągnących się jak cumy statkowe, długich rejsów po wszystkich oceanach świata i większości mórz. Moi przyjaciele twierdzą, że jestem niezły w tym, co robię. Niezły - nie oznacza dla mnie, dobry.
Dotychczas publikowałem w almanachach - " A duch wije, kędy chce", "Dźwirzyńskie Lato Literackie", w "Literackim Kwartalniku Świętokrzyskim", w czasopiśmie "Flesz", a także we wrześniu, w czasie Herbertiady w Kołobrzegu w 2009 roku.
Piszę dużo także na blogach - http://marcin50.wordpress.com, http://marcinjodlowski.blog.granice.pl, http://www.pasjoneo.pl/blog/marcinjodlowski oraz mam własne strony w Internecie, gdzie zamieszczam na bieżąco nowości - http://www.poezjamarcina.za.pl, http://www.mysliniepokorne.za.pl, Nie uważam się jednakże za literata, w żadnym wypadku. Nie uważam się także za jakiegokolwiek literata czy poetę. Nieważne, w jakiej skali. A jeżeli już, to w skali amatorskiej - rzecz oczywista. Jeżeli nie wyrosłem z tego i nie poszedłem dalej - proszę mi wybaczyć zabranie czasu, potrzebnego do przeczytania tekstu.
Cóż, próżność - to nasz ulubiony grzech - jak powiedział w "Adwokacie diabła" genialny Al Pacino.
Ot, co...
|